12 pytań do:

Małgorzata Kloka, CFA

Gosia, bardzo dziękuję, iż zgodziłaś się wziąć udział w projekcie 12on12 i opowiedzieć swoją inspirującą historię!

Mamy wakacje zacznijmy więc od Twojej podróży dookoła świata – miałaś świetną pracę w korporacji, byłaś bardzo rozpoznawaną i cenioną analityczką akcji w Polsce i pewnego dnia stwierdziłaś, iż wyjeżdżasz z partnerem w podróż dookoła świata. To wymaga ogromnej odwagi. Jak do tego doszło?

Właściwie nie wiem, skąd wziął się ten pomysł. W którymś momencie uświadomiłam sobie, że moje życie to głównie praca, która – choć niewątpliwie ciekawa i stymulująca intelektualnie – nagle zrobiła się komfortowa i powtarzalna. Podróżowanie wydawało mi się wtedy czymś odległym, ulotnym, trochę romantycznym, ale i nieosiągalnym w moim małym korpo-życiu.

Potrzeba zmiany zaczęła we mnie kiełkować i przeistoczyła się w potrzebę podróży. A ja ją podsycałam, czytając literaturę podróżniczą, chodząc na różne ‘eventy’ i fantazjując o tym, co by było gdyby… Ta nieśmiała potrzeba z czasem przerodziła się w przekonanie, że to jedyna słuszna droga i naturalny krok. Pozostało tylko policzyć fundusze, złożyć wypowiedzenie i wsiąść do pociągu byle jakiego…

Jak wyglądała Wasza podróż? Jak długo trwały przygotowania? Które kraje odwiedziliście najpierw, a które regiony zakończyły Waszą podróż?

Przygotowania – te związane z praktycznymi aspektami tego przedsięwzięcia, trwały kilka krótkich miesięcy i nie były przesadnie skomplikowane – obejmowały m.in. skompletowanie sprzętu, wykonanie szczepień i zakup biletu lotniczego – oczywiście w jedną stronę. Natomiast przygotowania mentalne, dojrzewanie do tej decyzji i znalezienie w sobie siły, żeby wyjść poza schemat – to zajęło nam w zasadzie lata.

Nasza podróż trwała 14 miesięcy i zaczęła się w Ameryce Południowej, a dokładniej w stolicy Ekwadoru. Pierwszych kilka miesięcy spędziliśmy na tym kontynencie – eksplorowaliśmy Andy, archipelag Galapagos i Patagonię; byliśmy na Atacamie i boliwijskim Salarze. Następnie polecieliśmy do niesamowicie różnorodnej Nowej Zelandii oraz Australii, której bezkres wybrzeża i dzikość krajobrazu skradły nasze serca. Kilka miesięcy spędziliśmy w Azji Południowo-Wschodniej, a ostatnimi punktami na mapie naszej podróży były górskie klimaty Kirgistanu i Nepalu – oba te kraje zrobiły na nas ogromne wrażenie i mocno utkwiły nam w pamięci.

Jeden z wybitnych polskich reportażystów napisał kiedyś, że podróż „nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca”. To stwierdzenie jest mi bliskie, bo wspomnienia są nadal żywe, ta podróż cały czas wydaje się być blisko mnie, a doświadczenie zebrane w jej trakcie, wpływają na to, jak dziś patrzę na wiele rzeczy.

Mówi się, iż podróże kształcą – czego nauczyła Cię ta podróż i czy jest to doświadczenie dla każdego?

Podróżując, można nauczyć się wielu rzeczy o świecie, ale i o sobie. W moim przypadku, to doświadczenie umocniło docenienie i potrzebę obcowania z naturą, nauczyło większej otwartości – na inne kultury, obyczaje, historie, wyostrzyło zmysł obserwacji i przekonało, że droga jest często ważniejsza i piękniejsza niż cel. Z tych bardziej prozaicznych lekcji – 14 miesięcy noszenia całego ‘dobytku’ na plecach i ograniczonej liczby stylizacji pozwoliło mi odkryć, że mądry minimalizm to jeden z najlepszych trendów life-stylowych. 

Podróżowanie to nauka wiele pozytywnych rzeczy – że ludzie są dobrzy, uśmiechnięci i dumni z tego, kim są i że pomagają, gdy wymaga tego sytuacja. Że dzikie zwierzęta żyjące na wolności to jeden z bardziej wzruszających widoków. Że jedzenie jest ważną częścią zwiedzania a nocleg pod niebem z milionem gwiazd to często lepsza opcja niż pięciogwiazdkowy hotel.

Ale jeżdżąc po świecie można też doświadczyć smutnych i gorzkich refleksji: destrukcyjnego wpływu człowieka na środowisko czy problemu biedy i nierówności społecznych. Oczywiście te problemy są powszechnie znane, ale obcowanie z nimi z bliska sprawia, że mocniej docierają do świadomości i zaczynają bardziej uwierać.

Czy podróżowanie jest dla każdego? Wg mnie jak najbardziej tak, bo nie ma jednego schematu, jednej strategii. Podróżują ludzie młodzi i seniorzy, bardzo bogaci, ale też nie najlepiej sytuowani, tacy, którzy obsesyjnie planują i tacy, którzy nie do końca wiedzą, dokąd jedzie ich autobus. Myślę, że każdy może wypracować własny styl, który mu odpowiada.

Oprócz podróży pasjonujesz się również sportem – świetnie radzisz sobie w kolarstwie. Skąd pasja do tego sportu?

Zawsze kochałam ruch, w szkole angażowałam się we wszystkie możliwe aktywności, a na studiach grałam w akademickiej drużynie koszykówki. Z chęcią jeżdżę na nartach i chodzę po górach. Na rowerze – najpierw górskim, teraz również szosowym – zaczęłam jeździć kilka lat po rozpoczęciu pracy zawodowej. Rozpoczęło się dość przypadkowo, koleżanka wkręciła się w kolarstwo, miała piękny rower i tak profesjonalnie na nim wyglądała… no cóż… na początku to chyba była taka pozytywna zazdrość…

Kolarstwo to sport o wielu twarzach; ma wiele do zaoferowania – a ja biorę to, czego akurat potrzebuję – czasem to kontakt z naturą, wyciszenie, konstruktywna samotność; czasem ostry wycisk, testowanie swoich możliwości, adrenalina; czasem aspekt turystyczny i społeczny; czasem duma z robienia postępów technicznych; a czasem, no cóż, po prostu dziecięca, może trochę głupia radość z jeżdżenia po kałużach i zeskrobywania błota z twarzy po powrocie do domu.

Po powrocie z podróży, zdobyłaś świetną pracę w spółce giełdowej Benefit Systems, w której objęłaś stanowisko szefa relacji inwestorskich. Powiedz naszym czytelnikom czym są relacje inwestorskie i jakie zadania stoją przed osobą na tym stanowisku?

Relacje inwestorskie to komórka w spółkach publicznych, która zajmuje się szeroko pojętą komunikacją z rynkiem kapitałowym – akcjonariuszami, zarządzającymi funduszami, analitykami z biur maklerskich, inwestorami indywidualnymi. Relacje inwestorskie to obszar bardzo mocno związany z finansami firmy, jej strategią i otoczeniem biznesowym, a w ostatnim czasie również z kwestiami ESG.

W codziennej pracy spotykam się z przedstawicielami rynku kapitałowego, analizuję dane – finansowe i niefinansowe – i przygotowuję komunikację spółki np. związaną z publikacją wyników kwartalnych lub innymi istotnymi wydarzeniami.

Działy relacji inwestorskich biorą też często udział w różnych innych procesach w organizacji – np. M&A, czy działaniach w obszarze ESG. W mojej firmie relacje inwestorskie są połączone ze strategią finansową, w związku z tym mam okazję uczestniczyć w procesach związanych z finansowaniem grupy kapitałowej.

Co Twoim zdaniem jest definicją dobrych relacji inwestorskich? Czy jest na to jeden przepis czy raczej działania muszą być dostosowane do poszczególnych firm?

Chyba trudno o jeden, niezawodny przepis na sukces – wiele zależy od spółki, branży czy struktury akcjonariatu. Natomiast są według mnie elementy, bez których trudno mówić o dobrym IR (ang. investor relations). Są to otwartość i transparentność w kontakcie z rynkiem kapitałowym, zapewnianie równego dostępu do informacji, efektywna komunikacja i dogłębna wiedza o spółce i branży – zarówno ta obejmująca finanse, ale też ta związana z procesem budowy wartości, kluczowymi inwestycjami, ryzykami i szansami, czy procesem sprzedaży.

Dla mnie w relacjach inwestorskich ważne jest też słuchanie. Słuchanie pytań, które padają na spotkaniach z rynkiem, komentarzy i feedbacku, informacji, co dla inwestorów jest ważne, co doceniają, a co jest dla nich trudne do zaakceptowania, tego, jak widzą perspektywy dla gospodarki i giełdy, a gdzie upatrują ryzyk. Rynek kapitałowy to fantastyczne źródło wiedzy – warto z niego korzystać.

Czym praca w dziale relacji inwestorskich różni się od pracy analityka akcji, którą wcześniej wykonywałaś? Jak patrzy się na spółkę oczami osoby z zewnątrz a później wewnątrz?

Z wewnątrz spółki – to oczywiste – widać więcej. Analityk widzi tylko finalny rezultat wielu procesów, będąc w środku organizacji widzi się całą ‘kuchnię’ i skomplikowany system naczyń połączonych, który sprawia, że firma generuje wartość. Z drugiej strony analityk akcji ma często przewagę szerszej perspektywy, bo świetnie rozumie procesy i zjawiska – zarówno te globalne jak i lokalne – które wpływają na gospodarkę.

Analityk akcji to stanowisko o ogromnej niezależności – analityk podpisuje się pod raportami i rekomendacjami, jest odpowiedzialny za swoje ‘view’, rozlicza się z prognoz i swoich tez inwestycyjnych. To zaleta i wada w jednym. Myślę, że pracując w spółce, tej niezależności jest z definicji mniej – choć, według mnie, w wielu obszarach można ją sobie wypracować.

Patrząc na spółki z zewnątrz, na rynku kapitałowym często oceniamy strategie i plany spółki. Czy przyjmując pracę ważna była dla Ciebie misja i wizja firmy i nastawienie Benefit Systems na zdrowy tryb życia?

Zdecydowanie! Traktuję to jako wielki przywilej, że pracuję w firmie, której misja – działanie na rzecz aktywności fizycznej – jest bliska moim przekonaniom i wartościom. Sport daje mi wiele radości, energii i inspiracji; wierzę, że podobnie jest w przypadku naszych klientów i użytkowników.

Myślę, że dla wielu z nas okres pandemii, który często wiązał się z mniejszą aktywnością fizyczną, pokazał, jak istotny jest ruch – jak bardzo wpływa nie tylko na nasze zdrowie fizyczne, ale również dobrostan psychiczny. Z ciekawością obserwuję, jak w wielu krajach, głównie tzw. zachodnich, obiekty sportowe powoli zaczynają być traktowane jako część infrastruktury związanej z systemem opieki zdrowotnej.

Pracujesz w jedynej w Europie Środkowo-Wschodniej giełdowej firmie B Corp. Z czym wiąże się ten skrót i dlaczego tylko nieliczne firmy go otrzymują?

B Corps lub B Corporations to firmy, dla których – oprócz spełniania standardowych celów biznesowych – ważne jest budowanie bardziej inkluzywnej i zrównoważonej gospodarki. Ruch B Corp wyrasta z przekonania, że zaadresowanie kluczowych problemów i wyzwań społecznych wymaga wsparcia biznesu, a nie tylko działań organizacji rządowych i non-profit. B Corps to firmy, które poprzez swoje działania biznesowe chcą mieć pozytywny wpływ na swoich pracowników, lokalne społeczności czy środowisko.

Aby otrzymać certyfikację B Corp, trzeba przejść przez złożony proces audytu, podczas którego oceniane są różne obszary działania spółki: Zarządzanie i Ład Korporacyjny, Pracownicy, Klienci, Społeczność i Środowisko Naturalne. Nasz proces certyfikacji był czasochłonny i wiązał się z wieloma wyzwaniami, ale też pozwolił zbadać poziom zaawansowania Benefit Systems w kluczowych obszarach społecznej odpowiedzialności biznesu. Obecnie B Corp to ponad 4000 firm z 77 krajów, a Benefit Systems dołączył do tego grona w 2018 r. jako pierwsza spółka publiczna z polskim rodowodem.

Jak wspomniałaś, jednym z elementów certyfikacji są kwestie związane z różnorodnością. Jesteś również jedną z założycielek i ambasadorek 30% Club Poland za co Ci ogromnie dziękuję! Powiedz naszym czytelnikom czym jest 30% Club Poland.

30% Club Poland to polska odsłona globalnej kampanii społecznej 30% Club, której misją jest promowanie różnorodności płci poprzez dążenie do przynajmniej 30% udziału kobiet we władzach (zarządach plus radach nadzorczych) spółek. Kampania została zapoczątkowana w 2010 r. w Wielkiej Brytanii przez finansistkę Helenę Morrissey, a dziś działa w 18 miejscach na świecie. W Wielkiej Brytanii cel 30% partycypacji kobiet we władzach spółkach z giełdowego indeksu FTSE100 został osiągnięty w 2018 r., nam niestety jeszcze daleko do tego poziomu – na koniec 2020 r. ten wskaźnik dla 140 największych spółek publicznych w Polsce wyniósł zaledwie 16%.

Co przyciągnęło Cię do 30% Club Poland?

Do inicjatywy przyciągnęły mnie przynajmniej trzy rzeczy. Pierwsza to podejście do tematu z perspektywy biznesowej. 30% Club mocno wskazuje na wymierne korzyści dla firm wynikające z większej inkluzywności i różnorodności – wiele badań przeprowadzonych m.in. przez McKinsey czy Credit Suisse, wskazuje, że firmy, których władze są zróżnicowane osiągają lepsze rezultaty biznesowe. Drugi motywator, to udział w kampanii szerokiego grona prezesów i przewodniczących rad nadzorczych globalnych i lokalnych firm, oraz przedstawicieli największych światowych funduszy inwestycyjnych. Trzeci czynnik, to niesamowita energia dziewczyn, które zajmują się tym tematem w Polsce. Ja nie jestem typem aktywistki, ale entuzjazm, kreatywność i zaangażowanie założycielek i ambasadorek 30% Club Poland pobudza do działania.

Przewodniczący Rady Nadzorczej Benefit Systems i założyciel firmy został też członkiem założycielem 30% Club Poland. Co to oznacza dla Ciebie jako kobiety pracującej na wysokim stanowisku w firmie? Jak inicjatywa została przyjęta przez pracowników?

Bardzo się cieszę, że mój pracodawca znalazł się w założycielskiej ‘trzynastce’ 30% Club Poland. To dla mnie budujące i dopingujące do dalszych działań. Po przystąpieniu do kampanii dało się słyszeć wiele wspierających głosów w organizacji. W Benefit Systems dużą wagę przykładamy do różnorodności, bo mamy przekonanie, że to droga do lepszego zrozumienia i zaadresowania potrzeb naszych interesariuszy. W grupie kapitałowej kobiety stanowią ponad 30% kadry zarządzającej średniego i wyższego szczebla, a próg 30% został również przekroczony na poziomie zarządu Benefit Systems.

Gosiu, bardzo Ci dziękuję za szczerą rozmowę, świetne pomysły i za wsparcie przy 30% Club Poland!

Advisory services

We help companies build value for stakeholders by supporting them in decision making and communication of those decisions.

Support in taking decisions that build value for stakeholders.
Organic versus acquisitive growth. Equity versus debt financing.
Corporate strategy and valuation.

Support in relations with shareholders.
Perception studies, Investors’ Days, quarterly presentations.
Dividend and buy-back policies. Creation and valuation of stock option programmes.

Building of financial models and valuation of companies.
Streamlining of the reporting process, creation of controlling and managerial accounting sheets.